sobota, 3 grudnia 2016

Taka sytuacja

W tym roku jasełka przygotowują nauczyciele. Mamy próby i doskonale się przy tym bawimy :) Dochodzi czasami do przezabawnych sytuacji... 
Aniołowie, Herod, diabły są na scenie. Ustawiają się, próbują, słuchają reżysera... Za nimi grzecznie stoją Maryja z lalką na rękach (znaczy z Jezuskiem) i Józef. Stoją i czekają na swoją kolej. Stoją... Stoją... Stoją... W pewnej chwili Józef odchodzi od swojej wybranki, schodzi ze sceny, bierze krzesło i niesie je na scenę. Kobieta lekko uśmiechnęła się, bo wiedziała, że za chwilę odpocznie. 
- Zlitował się nad Maryją - pomyślała większość. 
Józef postawił krzesło przy Maryi i... sam usiadł... Maryję zamurowało, a reszta wybuchnęła śmiechem :D 
- Józef naszych czasów - skomentował ktoś :D 
Oczywiście Józef skrzętnie wszystko zaplanował :) To krzesło tak naprawdę było dla Maryi :) Matka z dzieckiem mogła wreszcie sobie odpocząć :) 

piątek, 25 listopada 2016

Urodziny

Koleżanka opowiadała rozmowę, którą przeprowadziła z jedną z młodszych uczennic. 
- Proszę pani, a mój brat ma niedługo urodziny. 
- Kiedy?
- No niedługo. 
- A które?
- Szesnaste. I mama też ma niedługo urodziny. 
- Ile lat kończy?
- Piętnaście. 
- Ale to niemożliwe. Mama nie może mieć mniej lat od swojego syna. 
- Hmmm... To chyba pięćdziesiąt... A nie wiem. 

wtorek, 1 listopada 2016

Szpitalny humor

Jutro Dzień Zaduszny. Wspominam bliskich, których już nie ma... Ale żyją w mojej pamięci. Tak jak dziadek Antoni z niesamowitym poczuciem humoru :) Kiedyś dziadek ciężko zachorował. Przyjechała karetka. Postanowiono wziąć go do szpitala. Nagle słychać pytanie zadawane przez dziadka: 
- A łóżko to ja mam wziąć ze sobą? 
- Panie Antoni, jakie łóżko? 
- No moje łóżko? 
- Ale po co? 
- No bo słychać w telewizji, że w szpitalach łóżek brakuje... 
Już w szpitalnej izbie przyjęć pielęgniarka pyta dziadka: 
- Panie Antoni, a ile ma pan lat? 
- 18. 
- Panie Antoni, no co pan... Ile ma pan lat?
- No 18. 
- Proszę powiedzieć, ile ma pan lat? 
- No 18, tylko jedynka z drugiej strony :) 

środa, 28 września 2016

Wielcy Polacy

Siedzę sobie jako nauczyciel wspomagający na lekcji matematyki w klasie V. Uczniowie rozwiązują zadanie, w którym obliczają rocznicę urodzin i rocznicę śmierci niejakiego Adama Mickiewicza. W pewnym momencie matematyczka zadaje pytanie: 
- Słuchajcie, a kto to był Adam Mickiewicz? 
- Ja! Ja! - słychać w klasie. 
- Proszę, Jasiu. 
- On... No... Yyyy... No... Mickiewicz... On... Obliczył... (w tym momencie pomyślałam, że będzie źle) No... On obliczył, że Ziemia krąży wokół Słońca. 
Matematyczka zdębiała. Ja zrobiłam wielkie oczy i załamałam ręce. Klasa wybuchnęła śmiechem. 
- To Kopernik powiedział, że Ziemia krąży wokół Słońca - powiedział ktoś z klasy. 
- Aaaaaa... To Kopernik... - złapał się za głowę ów Jasio. 
Nauczycielka chciała ratować sytuację. 
- Adam Mickiewicz, podpowiem wam, coś napisał. 
- Ja wiem! - ktoś krzyknął. - On napisał "Potop" i "Ogniem i mieczem". 
Nie mogłam już powstrzymać śmiechu. 
- Nie - stanowczo powiedziała matematyczka. - Adam Mickiewicz napisał "Pana Tadeusza". Kojarzycie? 
- Aaaaaaa... No tak... - westchnęli wszyscy. 

piątek, 26 sierpnia 2016

Lotnik

Podczas praktyk logopedycznych w poradni prowadząca opowiadała pewną historię: 
- Znam jednego chłopaka z wadą wymowy (zamiast "r" mówił "j"), który chciał być lotnikiem. Przygotowywał się do egzaminów do szkoły w Dęblinie. Wszystkie egzaminy zdał, ale nie został przyjęty ze względu właśnie na tę wadę wymowy. 
- Ale jak to? - oburzyła się jedna ze studentek. - Jak można nie przyjąć kogoś do szkoły, bo źle mówi? 
Odezwała się wtedy inna praktykantka: 
- A jak ty to sobie wyobrażasz? Jak on będzie mówił z tego swojego samolotu? Jatunku, jakieta? 

sobota, 6 sierpnia 2016

Sztuka współczesna

Z opowieści koleżanki :)
Koleżanka była kiedyś na warsztatach dotyczących sztuki współczesnej. Po jakichś tam teoriach nastąpiła część praktyczna. Każdy z uczestników dostał duży, biały arkusz papieru, mnóstwo różnych gazet. Zadanie polegało na wykonaniu pracy, którą potem należało zaprezentować wraz z mottem przewodnim. Koleżanka moja zamarła... No ale wzięła się do pracy. Coś tam wycinała, kleiła... Robiła z tego żarty :) Komentowała, dopowiadała... Wzbudzała śmiech tych, którzy byli blisko :) Wycinała jakieś słowa, naklejała na górze owego arkusza białego papieru. W pewnym momencie prowadząca zajęcia powiedziała, że zbliża się koniec... Moja znajoma zamarła... Prawie cały arkusz był pusty... Zdążyła nakleić tylko kilka wyrazów... Każda praca była pokazywana wszem i wobec oraz omawiana. Koleżanka czekała z drżeniem serca na swoją kolej... Wreszcie ona... Wzięła swoją pracę. Wyszła na środek. Pokazała "dzieło". I czekała na "ochrzan". A tu... 
- Coś wspaniałego! - wykrzyczała prowadząca. 
Koleżanka ze zdziwieniem spoglądała to na swoją pracę, to na prowadzącą... 
- Proszę państwa, spójrzcie na tę pracę. Jak jest uniwersalna, jak doskonała. W górze jest tylko kilka słów. A reszta to tabula rasa, którą każdy z nas może zapisać według własnych doświadczeń, przekonań, przeżyć. 
Koleżanka oniemiała i usiadła. :D


wtorek, 2 sierpnia 2016

:)

Zjadłam dzisiaj krówkę. Spojrzałam na papierek po niej, a tam tekst: "Życie jest piękne - Ty też" :)  I tyle w temacie ;) Dzięki, cukiereczku :) A wszystkim czytającym dobrego dnia życzę :) Jedzcie krówki ;)

sobota, 30 lipca 2016

Główne danie

Uroczysty imieninowy obiad. Główne danie - babka ziemniaczana. Pycha :) Podałam ją do stołu. Zauważyłam, że panowie spacerują po ogrodzie, więc podążyłam za nimi, aby zawołać ich na gorący jeszcze obiad. Wyszłam z domu, stanęłam na schodach i krzyknęłam:
- Chłopcy! Chodźcie! Babka stygnie! 
:D 

czwartek, 21 lipca 2016

Twarda sztuka

Pooperacyjna wizyta kontrolna u neurologa. Lekarz tak mnie bada... Czyta wyniki badań... Pyta o różne rzeczy... Podsumowuje swoje obserwacje... 
- Pani Aniu, no niestety, brak tych funkcji mnie niepokoi... 
- Panie doktorze, da się z tym żyć. 
- To też nie jest takie, jak powinno być... 
- Można się do tego przyzwyczaić. 
- I z tym też jest problem. 
- Doktorze, ludzie maja gorzej, a ja nie mam prawa narzekać. 
Lekarz tak na mnie popatrzył... Uśmiechnął się, rozłożył ręce i powiedział: 
- No nie można pani zdołować. 
- Doktorze - dodałam szybko. - Jeśli pacjent ma wolę życia, to medycyna jest bezsilna. 
Zaśmialiśmy się w głos :) 

piątek, 15 lipca 2016

Promocja

W pewnym sklepie-sieciówce zauważyłam kiedyś cudną sukienkę. Granatową w czerwone maki... Urocza :) Od razu chciałam ją sobie kupić. Podeszłam do niej, wzięłam w rękę metkę, spojrzałam na cenę... I chęć od razu mi minęła. 150 zł. Nie to, że cena jakaś wysoka. Tylko po prostu sukienka nie była warta takich pieniędzy. Stwierdziłam, że nie dam tyle za kawałek materiału. Wyszłam. Od czasu do czasu zachodziłam do tego sklepu, patrzyłam na tę sukienkę, marzyłam... Aż pewnego dnia... 
W Wielki Czwartek robiłam świąteczne zakupy w jakimś hipermarkecie. Reklamówki z mąką, cukrem, margarynami i innymi "łakociami" zaniosłam w końcu do samochodu. Dumna z tego, iż nabyłam wszystko, co było spisane na kartce, poszłam kupić sobie kawę na wynos. Po drodze zaszłam jeszcze do owej sieciówki. I jakże wielkie było moje szczęście, kiedy ową upatrzoną sukienkę zobaczyłam na wieszaku z napisem PRZECENA. Na metce cena 70 zł. Wzięłam. Zmierzyłam. Leżała jak ulał. Możliwa była więc tylko jedna decyzja: biorę. Przy kasie miła pani wzięła sukienkę, zeskanowała cenę i powiedziała: 
- Ma pani szczęście, bo na rzeczy przecenione mamy dzisiaj do 30% rabatu. 
Ale się uśmiechnęłam... :) W sumie za sukienkę zapłaciłam 50 zł :) 

poniedziałek, 27 czerwca 2016

Sekawka

Lato. Zjechała się rodzina. Wszyscy siedzą na schodach przed domem, choć obok stoją ławeczki ogrodowe, krzesełka... Wiadomo - na schodach wygodniej ;) W pewnym momencie ciocia wstaje i oznajmia wszem i wobec: 
- Idę zrobić se kawkę. 
- Ja też chcę! - zaraz było słychać innych. - I ja! 
Ciocia poszła. Babcia tak sobie siedzi... myśli... Nagle pyta: 
- Wy, a co to jest sekawka? 

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Z wypracowań

Dzisiaj skromniutko ;) 
"Wtedy strzeliliśmy ostatnie selfie i poleciałam na Ziemię." 
"Tę lekturę wolno się czyta, ponieważ jest w niej dużo stron."
Z opisu Syrenki Warszawskiej: "Ma ona włosy zwinięte w kok i zmarszczki po Krystynie Krahelskiej." 
 

niedziela, 19 czerwca 2016

Dziadek Stefan i inne zawody

Opowieść z czasów, gdy moja siostrzenica była w przedszkolu. 
Jedne z zajęć poświęcone były różnym zawodom. 
- Dzieci, powiedzcie mi, jak nazywa się pan, który piecze chleb. 
Kilkoro dzieci podniosło ręce. 
- Proszę, Jasiu, powiedz. 
- To piekarz. 
- Bardzo dobrze. A jak nazywa się pani, która sprzedaje w sklepie?
Znowu las rąk. 
- Zosiu, może ty. 
- Sprzedawczyni. 
- Doskonale. A jak nazywa się pan, który ma kury, krówki...? 
Kilkoro dzieci się zgłosiło. 
- Marysiu, proszę powiedz. 
- Dziadek Stefan. 

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Wierny kibic

Mój ojczulek to kibic piłki nożnej. A jakże ;) Ma jednak specyficzny sposób kibicowania... Do każdego meczu zasiada z myślą: "Pewnie przegrają... Nie uda się im..." Opowiedziałam o tym koledze z pracy. Ten pomyślał... I stwierdził: 
- W sumie to w czymś takim jest jakaś filozofia. Bo jeśli wygrają, to jest mile zaskoczony. A jak przegrają, to on już wiedział. 
:D 

niedziela, 12 czerwca 2016

Jak nie dosłyszy, to dopowie

W pokoju nauczycielskim czasami panuje niezły harmider. Trzeba nieźle się wysilić, żeby zrozumieć, co powiedziała koleżanka obok. Ale i tak co innego mówią, a co innego słyszą ;) Oto dowód. 
Pewnego dnia, wśród rzeczonego zgiełku, pada pytanie: 
- Czy ktoś zna SPA tanie? 
A co słyszy reszta?  
- Co? Swatanie? 
- Spanie?
- Spawanie? To ja polecam sąsiada. 

sobota, 11 czerwca 2016

Polaków modlitwa po włosku ;)

Wakacje ładnych kilka lat temu. Francja. Sanktuarium w Lourdes. Chcemy iść na Mszę Św. Sprawdzamy grafik. Okazało się, że Msza Św. po polsku już była. A następna będzie jutro wieczorem, ale nas już nie będzie. Postanowiliśmy, że pójdziemy na nabożeństwo w języku włoskim. Poszliśmy. Części stałe jakoś człowiek kojarzył ;) Pomodlić się też można było. Nic nie stało na przeszkodzie. Wychodzimy po Mszy Św. Wtedy kuzyn zadał nam pytanie:
- No to o czym było kazanie? 

środa, 11 maja 2016

Motoryzacyjnie

Z opowieści koleżanki :)
Mały Jasio, pięcioletni syn powyższej koleżanki, jest na etapie poznawania liter i pisania pierwszych wyrazów. Szczęśliwy, że umie pisać, podbiega do swego taty i mówi: 
- Tato, a wiesz, że umiem pisać "samochód"? 
- Tak??? - zdziwił się rodziciel. - To bardzo trudny i długi wyraz. 
Jasio z dumnie wypiętą piersią pokazuje tacie kartkę, a tam... AUTO. 

sobota, 30 kwietnia 2016

O konflikcie pokoleń

Na wspomnienia mi się zebrało... ;) 
Studia. Egzamin z pozytywizmu. Pytanie: "Konflikt pokoleń w literaturze polskiego pozytywizmu". Wybrałam sztandarową pozycję, czyli "Nad Niemnem" i zaczęłam opowiadać... Tylko... Za nic nie potrafiłam sobie przypomnieć imion i nazwisk bohaterów, o których opowiadałam... :D Moja wypowiedź wyglądała zatem mniej więcej tak: "Syn i jego ojciec... No i ojciec z synem... Ojciec do syna... Ale i syn z ojcem..." Tak kluczyłam i kluczyłam... Pani profesor miała coraz szerszy uśmiech... A ja z przejęciem opowiadałam. Skończyłam. Egzaminatorka popatrzyła na mnie i powiedziała: 
- Benedykt i Witold Korczyńscy. 
- Właśnie o nich mi chodziło - szybko dodałam. 

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Lekcja przyrody

Dwóch uczniów klasy IV przyszło do biblioteki: Jacek i Placek. Stanęli przy mojej koleżance i zaczęli z nią rozmawiać. Przyszły także dwie uczennice klasy VI, a dyżur pełniła dziewczynka z klasy V. W pewnym momencie Jacek zaczął pani opowiadać: 
- Proszę pani, a Placek na przyrodzie powiedział, że on to pozapładnia wszystkie dziewczyny w szkole. A pani powiedziała, że on nie ma czym. 
Szóstoklasistki pokładały się ze śmiechu. Natomiast spokojna piątoklasistka, która przysłuchiwała się owej rozmowie, zapytała zdumiona: 
- Ale o co chodzi? 

wtorek, 5 kwietnia 2016

Końska rodzina

Koleżanka z pracy opowiadała, jak to bawiła się jej córeczka. Dziecko układało sobie historie z wykorzystaniem figurek koników. 
- To jest tato konik... To jest jego żona... Hmmm... Koniczka. 
- Małgosiu, żona konia to kobyłka - zareagowała natychmiast przebywająca w pobliżu mama. 
- Dobrze. To jest tato konik... - kontynuowała zabawę dziewczynka. - To jest jego żona kobyłka. A to ich syn żebrak. 
:D

sobota, 2 kwietnia 2016

Cudowny balsam

Koleżanka przeglądała w domu katalog jednej z popularnych firm kosmetycznych. Przewracała kartki, czytała, analizowała... Na jednej ze stron natknęła się na cudowny balsam, który natychmiast po zastosowaniu optycznie wyszczuplał nogi, sprawiał, że cellulit stawał się mniej widoczny, dawał nogom lekki połysk... I w ogóle same ochy i achy. Koleżanka podeszła z tym katalogiem do swojego męża. 
- Może bym sobie taki balsam kupiła, co? Zobacz, co on potrafi. 
Mąż wziął katalog, przeczytał, co tam o tym specyfiku napisano, popatrzył na małżonkę, pokiwał głową, a po chwili retorycznie zapytał:
- I ty w to wszystko wierzysz? 

środa, 2 marca 2016

Makaron contra kartofel

Kilka ładnych lat wstecz. Imieniny u cioci. Mmmm... Pyszności na stole :D Daniem głównym był makaron z sosem bolognese. Niebo w gębie. Zachwytom nie było końca. W pewnym momencie ciocia pyta mojego tatę: 
- I jak, Stefanku? Smakowało? 
Tato tak popatrzył na ciocię, potem na talerz... 
- No dobre... Ale wiesz co? Następnym razem to ty kartofli ugotuj. 
:D

sobota, 27 lutego 2016

Głód

Koleżanka w pracy szaleje i powtarza:
- Ale bym coś zjadła... Czegoś mi się chce...
Znajduje w końcu kawałek jakiegoś ciastka. Śmiejemy się. W pewnym momencie zaczyna się tłumaczyć:
- No przecież można jeść wszystko, aby w małych porcjach i często.
- To prawda, ale nie co 5 minut... - dodaję.
Ech... Ten nasz śmiech... :)

środa, 24 lutego 2016

Takie tam z lekcji ;)

- Proszę pani, ale pani ma ładne korale.
- Proszę pani, ale ładny sweterek. 
- Proszę pani, bardzo ładnie pani wygląda. 
- Proszę pani, ładny kolor włosów. 
- Nic nowego mi nie powiedzieliście. Dyktando i tak będzie. 


Rozmowa wprowadzająca do tematu lekcji. 
- Powiedzcie mi, jakie są plusy tego, że w jednym domu mieszka cała rodzina: dziadkowie, rodzice i dzieci. 
Kilka rąk wędruje w górę. 
- Słucham cię - wskazuję na Małgosię. 
- Dziadkowie dają kasę do sklepu. 

piątek, 12 lutego 2016

Życzenia i gratulacje

Tematem lekcji są tytułowe życzenia i gratulacje. Uczniowie mają sobie wyobrazić, że mam dzisiaj urodziny. Każdy musi mi złożyć życzenia. Warunek pierwszy: życzenia nie mogą się powtarzać. Warunek drugi: każdy może mi życzyć tylko jednej rzeczy. No i poszło ;) Oczywiście pojawiły się życzenia zdrowia, szczęścia, pomyślności, itp. Aż tu nagle... usłyszałam taką oto wiązankę życzeń:
- Życzę, aby pani żyła tysiąc lat. 
- I żeby pani miała tych tysiąc świeczek. 
- Żeby pani miała tak duży tort, aby zmieściły się te wszystkie świeczki. 
- A ja życzę gaśnicy, aby pani mogła zdmuchnąć te wszystkie świeczki. 

środa, 27 stycznia 2016

Ciasto owocowe

Uwielbiam czytać ten przepis. Ciasta jeszcze z niego nie robiłam, ale... ;) Jeśli ktoś wypróbuje tę recepturę, proszę dać mi znać :) 


piątek, 22 stycznia 2016

Egzamin

Egzamin z profilaktyki i terapii w dyslalii (dyslalia - wada wymowy). Spokojnie, fachowej terminologii już więcej nie będzie ;) Pani magister pyta mnie, od wywołania jakiej głoski rozpocznę terapię u danego dziecka. 
- Terapię rozpocznę od wywołania głoski "s" - odpowiadam pewnie. 
- Bardzo dobrze. A jaką metodą? 
- Na początek spróbuję "taką i taką". 
- Dobrze. A jak nie przyniesie ona efektu? 
- To wtedy spróbuję "taką i taką". 
- Doskonale. A jak i to nie poskutkuje? 
- To wtedy zacznę od "tego i tego". 
- A jeśli i to nie pomoże? To co? 
- To wtedy wyślę dziecko do koleżanki - kwituję ;) 

sobota, 16 stycznia 2016

Bo zupa za... gorąca ;)

- Stefan! Obiad! - woła mama ojczulka mojego, a swojego męża ;)
- Dobrze. Zaraz.
Mija chwil kilka...
- Stefan! Obiad stygnie!
- Dobrze. Niech przestygnie.
Po kilku minutach:
- Stefan, bo obiad wystygnie!
- Mamuś - zabieram głos ja. - Czy przez te prawie 40 lat małżeństwa jeszcze nie przyzwyczaiłaś się do tego, że tatuś woli prawie zimny obiad? 
Zaśmialiśmy się :D

niedziela, 10 stycznia 2016

Szyszki, gałązki i inne takie

Opowieść mojej koleżanki. 
Listonosz, wyżej wspomnianej koleżance, zostawił paczkę dla jej sąsiada. Po jakimś czasie koleżanka zobaczyła światło w sąsiedzkich oknach - znak obecności mieszkańców. Wzięła zatem ową paczkę, stanęła pod drzwiami i zapukała. Nic. Zapukała jeszcze raz. Nic. Zapukała głośniej. Nic. Wtedy "zapukała" pięścią. Nic. A światło w domu się pali... Pomyślała, że może coś się stało... Podjęła jednak jeszcze inne próby powiadomienia sąsiadów o swojej obecności. Najpierw stanęła pod oknem i znalezionymi szyszkami rzucała w owo okno... Nic. Wtedy wzięła jakąś gałązkę, która leżała w pobliżu i delikatnie uderzała nią w szybę. Nagle rozzłoszczony sąsiad pojawił się w oknie. Szybko odsunął firankę, aby zobaczyć, kto bije po szybach. Zdumiał się, kiedy zobaczył machającą do niego sąsiadkę. Po chwili otworzył drzwi. 
- Przepraszam, że rzucałam tymi szyszkami w okno, ale pukałam i nikt mi nie otwierał... 
- Hmmm... Trzeba było zadzwonić - powiedział sąsiad wskazując na dzwonek do drzwi... 

sobota, 2 stycznia 2016

Inspiracja

Jakiś czas temu rozmawialiśmy sobie w sekretariacie o tym, co/kto kogo zainspirowało do tego, aby jednak nieść ten kaganek oświaty. Nie było niespodzianką, że w większości to nauczyciele lubiani i doceniani przyczynili się do wyborów moich koleżanek. Przyszła kolej na moje wspomnienia... U mnie rzecz się miała zgoła inaczej ;) O tym, że będę nauczycielką, wiedziałam, zanim zaczęłam chodzić do szkoły. Winien temu był pewien program telewizyjny. Telewizyjne Technikum Rolnicze. Kto pamięta? :) Zawsze niecierpliwie czekałam na czołówkę z "Hit the Road Jack" Raya Charlesa. Potem z wypiekami na twarzy siedziałam przed telewizorem i z największą precyzją, na jaką stać cztero-, pięciolatkę, przepisywałam do swojego zeszytu skomplikowane działania matematyczne i reakcje chemiczne :) Prawdziwie zachwycona patrzyłam na pana, który kredą na tablicy pisał to wszystko... Marzyłam, aby też tak kiedyś stać... Też tak pisać kredą na tablicy... No i stało się ;)